Cześć. Mam na imię Amelia. Mam
siedemnaście lat i od roku chodzę do liceum ''Słodki Amoris”.
Jestem szatynką o czarnych oczach. Moje długie, brązowe włosy,
które idealnie pasują do mojej trochę ciemniejszej cery, sięgają
aż do pasa. W szkole uważana jestem za nawet ładną, ale sama
nigdy bym tak nie powiedziała. Z charakteru jestem miła, ale
potrafię też pokazać pazurki.
Przyjaciółki
nazywają mnie ,,Mistrzynią ciętej riposty''. Jeśli chodzi o moje najlepsze przyjaciółki to są nimi Violetta i Rozalia. Rozalia jest
białowłosą, szaloną dziewczyną o złotych jak miód oczach z
figurą modelki. Najładniejsza w szkole. Violetta zaś jest
przeciwieństwem Rozalii. Jest bardzo nieśmiała. Zawsze i prawie
wszędzie chodzi ze swoją dużą, zieloną teczką gdzie gromadzi
wszystkie swoje prace. Ma fioletowe włosy sięgające do ramion. W
gronie moich znajomych są również Melania, Kim, Lysander, Kastiel,
Peggy, Iris, Nataniel, Armin, Alexy, Kentin i niestety znam też
Amber, Li, Charlotte i Klementynę. Oczywiście w szkole jest jeszcze
wielu uczniów, ale ich obecność jest zbędna w mojej historii,
którą chcę wam opowiedzieć...
Może
opowiem wam coś o mojej rodzinie. Od dwóch lat mieszkam z ciocią.
Mam dwie młodsze siostry: czteroletnią Laurę i dziesięcioletnią
Connie. Laura jest naprawdę urocza. O Connie można było tak
powiedzieć. Kiedyś... Teraz jest naprawdę nieznośna. Laura ma
kruczoczarne włosy i oczy tego samego koloru. Jest dość wysoka jak
na swój wiek. Ma jasną cerę i naturalnie krwistoczerwone usta.
Connie jest wysoką, rudowłosą, nieznośną dziewczynką. Ma cerę
podobną do mojej. Jej złote tęczówki mienią się w słońcu. Z
wyglądu aniołek, w środku diablica. Nasza mama zmarła przy
porodzie Laury. Po tym ojciec załamał się i zaczął pić. Zmarł
pół roku po narodzinach Laury... Ciocia Agatha przygarnęła nas.
Jest naprawdę kochana. Traktujemy ją jak własną matkę. To chyba
tyle jeśli chodzi o mnie. Przejdźmy do dzisiejszego dnia.
Dzisiaj
jest pierwszy dzień szkoły, a dokładniej pierwszy września. Od
jutra zaczynam naukę w drugiej klasie liceum. Obudziły mnie
promienie słoneczne. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po
pokoju. Ciemnofioletowe ściany, zielone meble. Tak jak sobie
wymarzyłam. Na środku pokoju stało wielkie łóżko. Drewno
pomalowane było na zielono. Przy łóżku znajdowały się wielkie,
szklane drzwi prowadzące na balkon. Po prawej stronie łóżka stało
biurko. Również zielone. Na nim znajdował się mój laptop oraz
kilka książek. Po lewej, natomiast stała zielona, mała sofa oraz
szklany stolik do kawy. Nad kanapą wisiały zdjęcia moich sióstr,
mamy, taty i cioci Aghaty. Natomiast nad moim łóżkiem wisiało
moje zdjęcie. Postanowiłam wstać. Ruszyłam w stronę szafy, która
stała nieopodal biurka i wyciągnęłam z niej luźną koszulę i
czarne rurki. Następnie weszłam do fioletowej łazienki.
Po
wykonaniu wszystkich porannych czynności zbiegłam na dół po
schodach. Weszłam do salonu, który połączony był z kuchnią. W
salonie pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy był biały,
puchaty dywan. Stała na nim jasnoróżowa kanapa i drewniany stolik
do kawy. Naprzeciwko kanapy na komodzie stał telewizor plazmowy. Na
ścianach koloru pudrowego różu wisiały jakieś zdjęcia.
Spojrzałam na zegarek. Była siódma czterdzieści. Popędziłam do
kuchni. Czerwone kafelki idealnie komponowały się z ciemnobrązowymi
szafkami. Przy kuchence słała ciocia i przygotowywała śniadanie.
Przywitałam się z nią buziakiem w policzek. Oznajmiłam, że nie
jestem głodna i poszłam w stronę przedpokoju. Założyłam moje
czarne szpilki i wyszłam. Nie było tak zimno więc obyło się bez
kurtki.
Super piszesz ! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuń~ Pozdrawiam
Naprawde świetnie się zapowiada... Jest niewiele blogów opartych na grze SF (słodki flirt) więc ludzi, którzy piszą takie blogi powinno nosić się na rękach ;)/ Rocki
OdpowiedzUsuń