Obudziłam się o siódmej. Powoli otworzyłam, oczy jednak musiałam je zamknąć, ponieważ jasne promienie słoneczne raziły w oczy. Szlag! Dlaczego musi być tu ten balkon? Przez niego do mojego pokoju wpada jeszcze więcej promyków słońca. Przewróciłam się na drugi bok. Mogłam już otworzyć oczy. Ledwo zwlekłam się z łóżka. Poczłapałam w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej getry w panterkę, jasnokremowy sweter, tego samego koloru balerinki i również jasnokremową bandamkę (dla ułatwienia zestaw). Poszłam do łazienki.
Po wykonaniu wszystkich łazienkowych rytuałów zeszłam na dół. W kuchni stała ciocia Aghata i przygotowywała omlety. Usiadłam przy stole i zabrałam się do jedzenia.
O siódmej czterdzieści wyszłam z domu. Dziś Kastiel nie był tak życzliwy i nie podwiózł mnie, tylko przejechał szybko obok. Musiałam więc drogę do szkoły przebyć sama.
Do liceum dotarłam dziesięć minut przed dzwonkiem. Budynek był koloru niebieskiego. Niby zwykła szkoła. Jednak wewnętrzne ściany były koloru różowego. Szafki również takie były. Z resztą sama nazwa wskazywała na to, że to liceum jest strasznie słodkie, bo jak już mówiłam, chodzę do liceum ,,Słodki Amoris". Już od samego progu podbiegła do mnie Rozia i przytulia mnie, a tuż za nią spokojnie podeszła Violetta. Ona również się ze mną przywitała.
- Violka? Idziesz z nami jutro na imprezę? - zapytałam
- Wiesz, że nie lubię tych klimatów... - powiedziała cicho
- Czyli nie idziesz? - upewniła się Rozalia
- Oczywiście, że idzie! - oznajmiłam
- Co? - zapytała Roza
- Co!? - powtórzyła głośniej Violettka
- No idziesz. Skoro Rozalia mnie namówiła, to ja namówię ciebie, a raczej zmuszę - uśmiechnęłam się
- Ale proszę... Ja nie chcę
- Ale musisz! - rozkazałam. Violetta w końcu się poddała.
Lekcje strasznie się dłużyły. Siedziałam z Violettą w ławce na ostatniej lekcji. Przyjaciółka coś malowała, nauczycielka od biologi mówiła coś o rozwoju zarodkowym, a ja nudziłam się i patrzyłam w okno. Nagle zadzwonił dzwonek, informując o końcu lekcji. Ucieszyłam się jak małe dziecko. Chyba nie tylko ja. Uczniowie wybiegli z klasy jak poparzeni. Pakowałam książki do torby, kiedy zobaczyłam, że Violetta dalej rysuje.
- Violka - szturchnęłam ją lekko
- Co? - zapytała zdezorientowana
- Koniec lekcji. Chyba odizolowałaś się od rzeczywistości - zaśmiałam się
- No chyba tak... - uśmiechnęła się - Znowu
Wyszłyśmy z budynku szkoły. Po chwili podbiegła do nas Rozalia. Nie widziałam jej całą lekcję.
- Hej! Całą lekcję cie nie widziałam - oznajmiłam
- Siedziałam tuż za wami - powiedziała Roza
- Właśnie. Nie zauważyłaś jej? - zwróciła się do mnie Violetta
- Nie. Przez całą lekcję gapiłam się w okno
- Ha! A mówisz, że to ja odizolowałam się od rzeczywistości - Rozalia i Violetta zaśmiały się
- No bo tak było! Foch! - odwróciłam się do nich plecami
- No dobrze. Nie obrażaj się - powiedziały razem. Jaka zgodność. Wybaczyłam im, chociaż w ogóle nie byłam obrażona. Wszystkie postanowiłyśmy, że zostaniemy jeszcze trochę na dziedzińcu. Usiadłyśmy pod drzewem i rozkoszowałyśmy się świeżym powietrzem. Tę chwilę przerwała pewna denerwująca, jasnowłosa dziewczyna. No, tak. Przecież dzień bez Amber, to nie dzień.
- Znowu przyszłaś nas podenerwować - wstała Rozalia
- Nie, a w sumie, to tak. Przyszłam ci powiedzieć, że byłam wczoraj w sklepie u Leo... - zaczęła, zwracając się do Rozy
- No i? - zapytała spokojnie
- Jest całkiem ładny. Wpadł mi w oko i ja mu chyba też - uśmiechnęła się szyderczo
- Dziewczyny trzymajcie mnie, bo zaraz jej przywalę - szybko wstałam. Wiedziałam, że Rozalia nie żartuje. Już chciała się na nią rzucić, ale w porę razem z Violetta złapałyśmy ją.
- Rozia! Uspokój się! Ona cię tylko prowokuje! Później wyjaśnisz to z Leo - próbowałam ją uspokoić, co przyniosło skutki
- Masz rację. Nie będę zniżać się do jej poziomu - wyprostowała i odwróciła się, odchodząc
- Nie masz nic innego do roboty niż startowanie do zajętych chłopaków? Naprawdę jesteś żałosna - zwróciłam się do Amber i razem z Violettą dołączyłyśmy do Rozy.
Amber jest siostrą Nataniela. Może i byli podobni z wyglądu, ale różnili się bardzo. Nataniel jest miły, pomocny, przyjacielski, wyrozumiały, kochany... Można by tak wyliczać w nieskończoność. Jest odzwierciedleniem anioła, a Amber jest... Szkoda gadać. Jest dwulicową małpą. Zaczepia innych, a szczególnie młodszych. Zawsze chodzi ze swoją świtą. Mówiąc ,,świtą'' mam na myśli Li i Charlotte.
Po wyjściu ze szkoły pokierowałyśmy się od razu w stronę sklepu Leo. Przecież Rozalia miała po mnie przyjść dopiero za pół godziny... Pomyślałam.
- Rozalia? Gdzie my idziemy? Na zakupy miałyśmy iść za pół godziny. - oznajmiłam
- No tak, ale nie myślałam, że Violetta z nami pójdzie... - nie dokończyła
- Ja też nie - rzekła Violka
- ...Tak jak mówiłam. Musimy mieć więcej czasu
Po krótkim spacerze doszłyśmy do sklepu. Rozalia od razu przywitała się z Leo pocałunkiem. My nie okazałyśmy mu aż takiej czułości.
- Hej! Co was do mnie sprowadza? - uśmiechnął się chłopak
- Dzisiejsza impreza! - powiedziała Roza
- No tak! Zapomniałem
- Musisz mi pomóc - pociągnęła go za rękę w stronę sukienek. Razem z Violettą stałyśmy w miejscu.
- No ruszcie się! - posłusznie wykonałyśmy rozkaz
- Rozalia uspokój się! - powiedzieliśmy we trójkę, a później popatrzyliśmy na siebie
Godzinne zakupy przemieniły się w dwie godziny. W końcu Rozalia wybrała odpowiednie sukienki. Ta, odpowiednie dla niej. Mi wybrała słodką, niebieską sukienkę z fragmentami czarnego (dla ułatwienia sukienka). Może nawet podobałaby mi się, ale jest za krótka. Do tego wybrała czarne szpilki na bardzo wysokich obcasach (buty). Dla Violetty wybrała fioletowo-czarną sukienkę (sukienka) i szpilki (buty). A dla siebie sukienkę z koronki (sukienka) i buty, również czarne (buty). Stwierdziłyśmy, że jesteśmy już gotowe. Poszłyśmy zapłacić.
Siedziałyśmy już w domu. Rozalia czesała włosy Violetty. Byłyśmy już prawie gotowe. Była siedemnasta trzydzieści. Ja i Roza miałyśmy rozpuszczone włosy. Postanowiłyśmy, że i włosy Violki pozostaną rozpuszczone. Teraz makijaż. Z tym nie było problemu. Każda z nas zrobiła go sobie sama. Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół by je otworzyć. Tak jak się spodziewałam to był Leo. Dziewczyna stały tuż za mną. Otworzyłam drzwi.
- Hej! Świetnie wyglądacie! - Leo popatrzyła na nas
- Dziękujemy - podziękowałyśmy razem
- Jedziemy? - zapytała Roza
- Tak! Chodźcie! - wyszedł, a my za nim
Jechaliśmy przez miasto kilka minut. Nagle zatrzymaliśmy się przed domem... domem Kastiela
- Roza? Nie mówiłaś, że ta impreza będzie u Kastiela...
__________________________________________________________________________________
Hej! To już rozdział numer 2. Podniecam się tym XD Heh. Wydaję mi się, że rozdział krótszy niż pierwszy. Chociaż jak teraz patrzę no nie wiem. W każdym razie miłego czytania :)
Julka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz