piątek, 10 maja 2013

Rozdział 1



    Wychodząc z domu przypomniałam sobie o mojej czarnej torebce. Trzymałam w niej telefon, długopis i mały notatnik. Weszłam do kuchni i zgarnęłam ją ze stołu przy okazji zabierając jabłko. Wreszcie mogłam wyjść.
    Szłam sobie spokojnie chodnikiem, gdy obok mnie zatrzymał się samochód. Po chwili uchyliła się szyba. Zza okna wyłoniła się czerwona czupryna. Należała ona do Kastiela. Szkolnego buntownika. Nazywałam go czerwoną małpą. 
    - Hej! Thomas! Podwieźć cię?! - zapytał czerwonowłosy
    - No, nie wiem... - zawahałam się. Chociaż Kastiel prawie zawsze przejeżdża koło naszego domu i prawie zawsze widzę jak przejeżdża obok mnie, to nigdy nie zaproponował mi podwózki. 
    - Wsiadasz cy nie? Nie mam całego dnia - niecierpliwił się chłopak 
    - No, ok - zdecydowałam w końcu, okrążyłam auto i usiadłam na siedzeniu obok czerwonowłosego. Po chwili samochód ruszył.
    - Wiesz... Zastanawiam się, dlaczego chciałeś mnie... - nie dokończyłam, bo przerwała mi osoba siedząca z tyłu
    - Cześć Amelia! - usłyszałam znajomy mi głos dziewczynki
    - O cześć Hilary! - powiedziałam. 
    Hilary jest młodszą siostrą Kastiela. Ma prawie jedenaście lat i chodzi do czwartej klasy podstawówki. Naprawdę ją lubię i mam nadzieję, że ona mnie też. Bardzo ucieszyła się, że mnie zobaczyła. Znaczy, tak mi się wydaje. Nie widziałyśmy się prawie całe wakacje. Jest miła i przyjazna. Ma kruczoczarne włosy, które sięgały jej do łokci, bardzo jasną cerę i tak jak jej brat, brązowe oczy. Ubrana była w czarną spódniczkę, tego samego koloru balerinki oraz białą koszulę.
    - To wszystko wyjaśnia... - szepnęłam
    Przez całą drogę byliśmy cicho. Najpierw Kastiel odwiózł Hilary do szkoły na rozpoczęcie roku, a następnie ruszył w stronę liceum. Nie mieliśmy daleko od szkoły Hilary do naszego liceum więc szybko dojechaliśmy na rozpoczęcie roku szkolnego. Kiedy dojechaliśmy wysiadłam z auta.
    - Dzięki za podwózkę - podziękowałam chłopakowi
    - Zawsze do usług - rzekł i uśmiechnął się szarmancko. Tak, że aż to dziwne jak na niego
    - Taa... Ty.... - odpowiedziałam sarkastycznie.
    Ruszyłam w stronę szkoły, a następnie w stronę sali gimnastycznej gdzie miało odbyć się rozpoczęcie roku. Apel zaczął się...
    Po apelu wszyscy rozeszli się do klas. Zrobiłam to samo. Weszłam do sali A i usiadłam obok Violetty, która pojawiła się w klasie zaraz przede mną. Do sali weszła nasza wychowawczyni - Pani
Smith. Jest niską kobietą w średnim wieku o niebieskich oczach i brązowych włosach. W dodatku jest bardzo miła. Jest chyba najmilszą z nauczycieli. Ach! Jest jeszcze pan Farazowski, ale panią Smith naprawdę lubię.
   Po zakończonym monologu nauczycielki wyszłam z klasy. Razem z Rozalią i Violettą udałam się w stronę wyjścia. Gdy opuściłam już teren szkoły, a przyjaciółki poszły w stronę domów, zaczepiła mnie czerwona małpa.
    - Thomas! Jeśli chcesz mogę cię odwieźć - rzekł Kastiel
    - Tak? Kiedy dzwoniła Hilary? - zapytałam podejrzliwie
    - ... Zaraz po apelu... - powiedział 
    - To wiele wyjaśnia
    - Jedziesz czy nie? - spytał już pewniej
    - Ok - zgodziłam się. Nie chciałam robić przykrości Hilary. Zaraz po tym wsiadłam do samochodu. Razem z czerwonowłosym pojechaliśmy najpierw po Hilary. Bardzo ucieszyła się gdy mnie zobaczyła. 
    Po długiej podróży z czerwoną małpą, denerwującą się na wszystko i wszystkich, dotarłam ledwo bezpiecznie do domu. Ledwo, ponieważ Kastiel jechał jak jakiś wariat. Pożegnałam się z nimi.
    Po obiedzie zabrałam się za naszykowanie książek na jutrzejsze lekcje. Zapakowałam matematykę, historię, geografię, francuski, polski, chemię, fizykę i biologię. Ja się pytam co za idiota ułożył nam tak plan lekcji, że mieliśmy te wszystkie trzy przedmioty wymienione na końcu i do tego jeden za drugim?!
    Po południu Connie oczywiście musiała mi dokuczyć. Wzięła sobie moją luźną, białą koszulkę przed pępek z flagą USA i chodziła w niej. Musiałam ją gonić po całym domu. Złapałam ją dopiero na balkonie. Nie miała gdzie uciec.
    - No, nareszcie cię mam... - zrobiłam złą minę - Oddaj koszulkę - rozkazałam
    - A co mi zrobisz? - zapytała z tym swoim złowieszczym uśmieszkiem. Wywiesiła mi język
    - A gówno! - rzekłam, a raczej krzyknęłam - Wiesz przypominasz mi mojego "kolegę" z liceum
    - Też jest słodki i uroczy? - zapytała z swoim wrednym uśmieszkiem
    - Nie. Też jest okrutny i głupi - oznajmiłam
    - Jak możesz?! - darła się
    - O! Popatrz! Mogę! A teraz oddaj koszulkę!
    Connie zrezygnowana postanowiła się poddać. Poszła do swojego pokoju i przebrała się. Potem oddała mi bluzkę.
   Resztę dnia spędziłam na wielu rzeczach. Plątałam się cioci pod nogami, przeszkadzając jej. Jednak nie zwróciła mi jakiejś uwagi. Tak gdzieś około osiemnastej zadzwoniła Rozalia.
    - Nie chcę mi się... - odpowiedziałam, gdy przyjaciółka zaproponowała mi wyjście na imprezę z nią i Leo. A kiedy jest Leo, to musi też być Lysander. Lubię go, ale jeśli on jest to Kastiel też jest. Lysander zawsze zgadza się na wyjście z Leo i Rozalią. Prawie zawsze chodzi z nim na dyskoteki. Chyba, że naprawdę nie chce. Nie chce też zrobić przykrości Leo i Rozalii, ale przy tym zaprasza  czerwonowłosego. Zawsze tak mają. Nikomu jakoś szczególnie nie przeszkadza towarzystwo Kasitiela, ale ja nie miałam zamiaru spędzać z nim całego wieczoru.
    - No proooszęęęę.... - błagała
    - No dobra, ale pod warunkiem, że czerwona małpa nie będzie się do mnie zbliżać - zarządziłam. Rozia, bo tak ją nazywałam, wiedziała o kogo chodzi
    - Oczywiście! Jeśli zbliży się do ciebie na więcej niż pięć metrów przywalę mu w ten głupi ryj moją torebką ze skóry! - zaśmiałam się. Z resztą Roza też.
    - Dziękuje! Gdybyście mogli przyjechać po mnie jutro o osiemnastej...?
    - No co ty? Przychodzę po ciebie o piętnastej na godzinne zakupy, a później zaczniemy się szykować! - pisnęła podekscytowana
    - Widzę, że wszystko już zaplanowałaś - zaśmiałam się
    - No jasne!
    - Dobra! Leo po nas przyjedzie? - zapytałam
    - Tak! No to do jutra - pożegnała się
    - Pa!
    Wieczorem czytałam książkę. Nosiła ona tytuł ''Upadli". Zeszło mi tak aż do dwudziestej trzeciej. Przebrałam się w moją zieloną piżamę z szarym kotkiem i poszłam spać...

__________________________________________________________________________________

Hej! Rozdział troszkę dłuższy niż się spodziewałam, ale to wynagrodzenie za to, że tak długo nie pisałam. A tak długo nie pisałam, ponieważ ciągle coś zmieniałam i poprawiałam, zapisywałam, a później usuwałam. Na razie nic się nie dzieje... Później to się zmieni. Miłego czytania ♥

                                                                                                                      Julka 

4 komentarze:

  1. Hah. Roza szaleje xD Rozdział znów wyszedł Ci cudownie. Czekam na kolejny !
    ~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Rozdział już się tworzy, więc myślę, że będzie niedługo :D

      Usuń
  2. Widzę, że zanosi się ciekawa akcja. Czytam twoje opowiadanie i czekam na więcej :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz cudownie :3
    Uwielbiam książkę Upadli i wszystkie książki z tej serii, np.: Udrękę.

    OdpowiedzUsuń