niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 8

                                                            *Lysander*

   Czekaliśmy wszyscy pod salą, w której aktualnie była badana Amelia. Wszyscy byliśmy bardzo zmartwieni i zdenerwowani całą tą sytuacją, nawet Kastiel, ale najbardziej zdenerwowana była pani Nixon. Chodziła w tą i z powrotem, od jednej ściany do drugiej, obgryzając paznokcie. Ja też byłem bardzo zatroskany. Starałem się jednak to ukryć, bo przecież siedzenie i chociażby udawanie, że jest się spokojnym jest lepsze niż chodzenie w tą i z powrotem po korytarzu, prawda? Już sam nie wiem, ale w każdym razie siedzieliśmy przed salą i siedzielibyśmy tak dalej, gdyby z pomieszczenia, w którym przebywała nasza przyjaciółka nie wyszedł lekarz. Pani Aghata natychmiastowo podbiegła do niego i zalała tysiącami pytań.
    - Panie doktorze i co z nią? Wybudziła się? Ona żyje, prawda? - pytała z niepokojem w głosie
    - Na początku proszę się uspokoić. Badania wykazały, że z pacjentką jest wszystko w porządku. Jednak nie wybudziła się jeszcze - poinformował nas lekarz
    - A czy możemy ją zobaczyć? - zapytałem, podchodząc do pani Nixon.
    - Pacjentka się jeszcze nie wybudziła, więc... Jednakże mogą państwo wejść, ale nie wszyscy na raz - uśmiechnął się lekarz i odszedł
    Postanowiliśmy wchodzić do sali po trzy osoby, a więc najpierw wszedłem ja, Kastiel i pani Aghata. W pomieszczeniu było jasno, ponieważ wszystkie ściany pomalowane były na śnieżno biały kolor, a drewniane podłogi skrzypiały gdy chodziliśmy po nich. Pokój był prawie pusty. Stało w nim tylko kilka mebli, a mianowicie wielkie łóżko szpitalne dwa białe krzesełka, duża, drewniana szafa, która stała w rogu na końcu pokoju i mała, również biała szafka, stojąca obok łóżka, na którym leżała Amelia. Była blada jak jakiś trup, a oczy miała zamknięte. W koło łóżka stały różne maszyny, o których istnieniu nie wiedziałem. Były poprzypinane o ciała Amelii w różnych miejscach. Nie wyglądało to najlepiej i chyba nie tylko ja tak sądziłem, bo mój przyjaciel i ciocia Amelii mieli dziwne miny. Pani Aghata podeszła do swojej siostrzenicy, popatrzyła na nią i usiadła na skraju łóżka szpitalnego, a po jej policzku spłynęła łza. Ja i Kastiel usiedliśmy na krzesełkach i w ciszy patrzyliśmy na Amelię. Siedzieliśmy tak w sali jakieś trzydzieści minut i pewnie siedzielibyśmy tam dłużej, ale inni się niecierpliwili. Wyszliśmy więc, a po nas wszedł Armin, Alexy, Leo. Siedzieli tam również pół godziny. Kiedy wyszli było już bardzo późno, ale lekarz, który zajmował się Amelią pozwolił nam u niej siedzieć. Po ich wyjściu z sali postanowiliśmy jechać do domu. Ja pojechałem samochodem z Leo, a Aghata, Alexy, Armin z Kastielem.

                                                *Z punktu widzenia Kastiela*

Jechaliśmy w ciszy. Nikt się nie odezwał. Pojechałem najpierw odwieźć panią Aghatę, następnie chłopaków, a następnie pojechałem do domu. Wszedłem do niego z hukiem zamykając drzwi. Cały dzień byłem miły, ale teraz to prysło i wrócił dawny Kastiel. Zadowolony, ale jednocześnie i smutny tym, co wydarzyło się Amelii, powędrowałem do salonu, gdzie siedziała Hilary i oglądała jakiś filmy. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i zaczęła zadawać najróżniejsze pytania.
    - Stało się coś? Dlaczego nie było cię tak długo w domu i czemu po tym telefonie wyszedłeś taki zdenerwowany? - kocham moją siostrę, ale czasami jest naprawdę wkurzająca
    - To teraz ja ci zadam pytanie. Dlaczego ty jeszcze nie śpisz?! Jest prawie pierwsza w nocy! - powiedziałem
    - Czekałam na ciebie - uśmiechnęła się
    - A co z opiekunką? - zapytałem
    - Wyszła, bo myślała, że śpię, a ty zapłaciłeś jej z góry, więc nie miała na co czekać. A teraz co się stało? - zapytała i podniosła jedną brew
    Usiedliśmy na kanapie i opowiedziałem jej wszystko co zdarzyło się do tej pory. O tym, że Amelia uciekła z domu i musieliśmy jej szukać, o tym jak Alexy ją znalazł nieprzytomną i o wizycie w szpitalu. Hilary była bardzo zmartwiona.
    - Ale nic jej się nie stało, prawda? -spytała ze smutną miną
    - Miejmy nadzieję. Lekarze mówią, że wszystko w porządku. A teraz idź już spać - zarządziłem
    - Dobrze, dobranoc - pocałowała mnie w policzek i skierowała się na górę
    - Dobranoc - uśmiechnąłem się
    Ja sam też postanowiłem się już położyć. Po wykonaniu wszystkich podstawowych czynności, kiedy leżałem już w łóżku rozmyślałem czy Amelia z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że już wkrótce się wybudzi. Z takimi przemyśleniami zasnąłem...


__________________________________________________________________________________
Cześć! Wiem, że rozdział krótki, ale bardzo mi zależało, żeby go dzisiaj dodać. Przy poprzednim nie ma żadnych komentarzy, co mnie bardzo martwi, a no trudno. Wiem, że ten rozdział mi nie wyszedł, ale jak już mówiłam chciałam go dodać dzisiaj, a jakoś nie miałam weny. W każdym razie razie, miłego czytania!
                                                                                                                         Julka

2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz! ;D
    Życzę weny i czekam na więcej ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny ;-) Ja z chęcią będe czytać dalej *-* To że krótki to nic , ale ważne że się przyjemnie czyta ;-)

    OdpowiedzUsuń