piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 7

                                       *W tym samym czasie. Z punktu widzenia Armina*   

    Siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy w stronę parku, by zobaczyć czy tam nie ma Amelii. Kastiel zadzwonił jeszcze do Lysandra, a ten razem z Leo też jej szukają. Bardzo się o nią martwię. W końcu jest moją najlepszą przyjaciółką. A co jeśli się  już nie odnajdzie, a policja nic nie zdziała? On nie, Armin nie wolno ci dopuszczać do siebie tych myśli!
    Gdy dojechaliśmy szybko wysiedliśmy z auta i popędziliśmy w stronę parku. Od razu rozdzieliliśmy się i pobiegliśmy, każdy w inną stronę. Ja postanowiłem poszukać w pobliżu wielkiej fontanny, która była jak na razie wyłączona. Przeszukałem chyba każde miejsce, gdzie mogłaby być Amelia, ale w żadnym jej nie znalazłem. Zrezygnowany ruszyłem w kierunku samochodu, gdzie czekali na mnie moi znajomi i pani Nixon. Wzruszyłem ramionami na znak, że nie wiem gdzie jest Amelia. Teraz już wiedziałem, że naszym ostatnim ratunkiem jest policja i postanowiłem im o tym powiedzieć.
    - Teraz już nie mamy wyboru, musimy jechać na policje - oznajmiłem
    - Muszę się z tobą zgodzić. Kastiel zawieziesz nas na komisariat? - zapytała pani Nixon. Nie byłem pewien tego co odpowie... W końcu to Kastiel...
    - W sumie to trochę daleko, ale dobrze - na szczęście zgodził się. Wszyscy weszliśmy do samochodu i usiedliśmy na swoje miejsca. Po chwili pojazd ruszył w stronę komisariatu policji.

                                                                *Oczami Alexa*

    Szedłem w szybkim tempie po chodniku kierując się w stronę parku. Przyznaję się, że podsłuchiwałem kiedy Armin rozmawiał przez telefon z panią Nixon. Jak on mógł mi nie powiedzieć o tym co się stało z Amelią? Przecież mogłem się przydać! Gdy już wrócimy do domu zrobię mu porządną lekcję pt. ,,Dlaczego należy mówić bratu o wszystkich poważnych sprawach związanych z jego przyjaciółmi". W każdym razie ja też postanowiłem pomóc w poszukiwaniach tylko, że nie wiedziałem gdzie jest Armin i reszta... Ale postanowiłem też, że sam zacznę szukać Amelii. Moim pierwszym miejscem poszukiwań był park.
    Po krótkim ,,spacerku" dotarłem do parku. Zacząłem się rozglądać lecz to nie pomogło więc przeszedłem po poważniejszych spraw. Zajrzałem chyba pod każdy kamień i w każdy krzak, ale nigdzie nie mogłem znaleźć mojej przyjaciółki. Nagle zauważyłem las, który był położony bardzo blisko parku. Przypomniałem sobie kiedy rok temu razem z Amelią chodziliśmy nad małe jeziorko z wodospadem. Po krótkim zastanowieniu pobiegłem tam ile sił w nogach. Mój bieg trwał naprawdę długo, bo żeby dotrzeć do miejsca gdzie prawdopodobnie jest Amelia, trzeba było przejść przez prawie cały las. Zdążyłem się już kilka razy wyjebać, za przeproszeniem. Co za głupie korzenie! Pewnie komicznie to wyglądało. Teraz jak o tym myślę to chciałbym to zobaczyć. No i znowu! Jakiego ja mam pecha, no naprawdę! Kiedy tak sobie leżałem, wyciągnąłem mój telefon, odblokowałem go i spojrzałem na godzinę którą wyświetlał. Aktualnie była już dwudziesta trzecia piętnaście. Cholera, ale już późno. Skoro ciocia Amelii zadzwoniła około dwudziestej drugiej to Amelii musi być już strasznie zimno. Chyba, że... Chyba, że jej tam nie ma i już zdążyła albo wrócić do domu, albo znalazła jakieś schronienie, a ja biegam, cały poobijany po lesie na darmo. Dobra, koniec tych rozmyśleń, nareszcie dotarłem. A jednak jest tutaj! Tak, Alexy jest wszechmocny, bo Alexy wie wszystko! Już zaczynam świrować, a oni pewnie się jeszcze męczą i jej szukaj. Podbiegłem do niej z ręką wyciągniętą na znak, że jestem Supermenem. Przykucnąłem przy niej, a moja radość naglę zniknęła . Miała sine usta i była cała blada,a jej oczy były zamknięte. Wziąłem jej rękę, ale nie reagowała. Próbowałem też ją ocucić, ale to nic nie dało. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Armina. Odebrał po czterech sygnałach.
    - Czego chcesz Alexy? Jestem zajęty - powiedział zirytowany
    - To bardzo, ale to bardzo ważne, bo znalazłem Amelię. Jesteśmy w parku. A skąd wiem, że zginęła? Później wyjaśnię. Przyjeżdżaj - rozłączyłem się
    Dlaczego powiedziałem, że jesteśmy w parku? To proste, postanowiłem wynieść Amelię z tego miejsca. Szybko wziąłem ją na ręce i wybiegłem z lasu. Droga była długa, ale jakiś cudem udało mi się ją przebyć bez żadnego przykrego wypadku. Po wyjściu z tego okropnego lasu położyłem Amelię na trawie koło pięknej, wielkiej fontanny, ale nie pora teraz na zachwycanie się nią. Już po raz kolejny próbowałem ocucić dziewczynę, ale niestety nie wyszło mi to. Postanowiłem jednak zadzwonić na pogotowie, ale przed tym sprawdziłem jej puls. Na szczęście jeszcze żyje! Wybrałem odpowiedni numer i czekałem, aż ktoś odbierze. Doczekałem się, przedstawiłem, wyjaśniłem całą sytuację oraz podałem miejsce gdzie się aktualnie znajdujemy się. Podziękowałem i rozłączyłem się. Czekałem i czekałem, aż wreszcie usłyszałem głos silnika samochodowego. Od razu domyśliłem się, że to Kastiel, Armin i pani Nixon. Po wyjściu z auta podbiegli do mnie i do Amelii. Nie musieliśmy długo czekać na pogotowie, bo przyjechali dość szybko. Kastiel jeszcze przed ich przyjazdem zadzwonił do Lysandra, a ci jakieś pięć minut temu się pojawili. Lekarz pytał się nas, a głównie mnie o to czy próbowałem ją ocucić. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że tak. Zabrali ją do karetki, ale niestety tylko jedna osoba mogła jechać z Amelią. Oczywiście była to pani Aghata. My wsiedliśmy do auta Kastiela i pojechaliśmy za nimi.
    Droga do szpitala nie była długa. Teraz akurat czekaliśmy przed salą, w której lekarze wykonywali różne badania. Miałem nadzieję, że to nic poważnego...


__________________________________________________________________________________
Cześć! Tak, wróciłam z koloni 14, a rozdział dopiero 26 wieczorem. Przepraszam was za to, ale ostatnio jakoś nie miałam czasu. Rozdział jak zawsze nijaki i średniej długości, ale cóż. Jaki wyszedł, taki wyszedł -.- Chciałam jeszcze podziękować za odwiedziny na blogu, ponieważ jest już ich ponad 1000. Jeszcze raz dziękuję i życzę miłych wakacji!

                                                                                                                           Julka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz