czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 9

                                              *Z punktu widzenia Amelii*

    Nie wiem kiedy się obudziłam. Przetarłam leniwie oczy, podniosłam się i usiadłam na białym łóżku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i wybrzuszyłam oczy ze zdziwienia. Byłam się w białym i bardzo jasnym pomieszczeniu. Znajdowało się w nim tylko kilka białych mebli. W końcu zrozumiałam, że znajduję się w sali szpitalnej. Ale jak to? Kto mnie znalazł? Przecież nikt nie wiedział o jeziorku w lesie, nikt oprócz Alexa... Miałam tak bardzo wiele pytań, ale w tej chwili nie mogłam nikomu ich zadać. Sięgnęłam po telefon, który leżał na małym, białym stoliku obok mojego łóżka. Była godzina szósta czterdzieści pięć. Westchnęłam cicho i z powrotem się położyłam na twardym materacu, rozmyślając o tym co się stało. Dlaczego ciocia nie powiedziała mi wcześniej, że mam brata to, może bym się tak nie zdenerwowała. O Boże! Przecież on ma dzisiaj przyjechać! A co jeśli odwiedzi mnie w szpitalu?! Moje rozmyślenia przerwał dźwięk oznaczający, że ktoś wchodzi do sali. Lekko wystraszone spojrzałam w stronę drzwi. Na szczęście do pokoju nie wszedł ktoś z mojej rodziny lecz lekarz.
     - O widzę, że już się obudziłaś - uśmiechnął się - I jak się czujesz?
     - Już lepiej - odwzajemniłam uśmiech 
     - To dobrze. Za chwilę zabierzemy cię na badania. Jeśli wszystko będzie w porządku będziesz mogła wyjść już dzisiaj - pokiwałam głową, a doktor wyszedł
Po jakiś dziesięciu minutach przyszły pielęgniarki oznajmiając, że czas na badania. Po zakończeniu badań kazano mi iść do mojej sali i czekać na wyniki. Posłusznie wykonałam rozkaz i ruszyłam w stronę pokoju szpitalnego. Przed moją salą nikogo na szczęście nie było. Ufff... A może nie wpadną do mnie w odwiedziny. Wtedy udałoby mi się uniknąć spotkania z moim bratem, o którym, tak naprawdę, nic nie wiem. Wiem tylko, że ma na imię Dylan i, że jest o rok starszy ode mnie, czyli ma osiemnaście lat. Ale to, że możliwe, że dzisiaj nie przyjdą niczego nie zmieni, bo w końcu będę musiała spotkać się z Dylanem. Z resztą jest jeszcze wczesna godzina, siódma osiemnaście. Mają jeszcze cały dzień na odwiedziny. No kurczę, boję się tych odwiedzin jak cholera, ale z drugiej strony chciałabym się dowiedzieć co się stało kiedy byłam nie przytomna i kto mnie znalazł. Mam podejrzenia, że Alexy zaprowadził moją ciocię na jeziorko i tam mnie znaleźli, albo to sam Alexy mnie znalazł. A może ktoś inny też wiedział o tym jeziorku w środku lasu? W końcu Alexy mógł komuś powiedzieć, chociaż to miejsce to miała być nasza i tylko nasza tajemnica, ale teraz miałam gdzieś to, czy mój przyjaciel powiedział komuś o naszym miejscu, czy też nie. Przypomniało mi się jak znaleźliśmy to magiczne i piękne miejsce w lesie. Były moje siedemnaste urodziny, ale było jeszcze bardzo wcześnie, szósta. Sama dziwiłam się dlaczego tak z samego rana wstałam. Siedziałam na moim łóżku i rozmyślałam o mojej imprezie urodzinowej, która miała odbyć się tamtego dnia. W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka. Odebrałam ją i okazało się, że to mój przyjaciel - Alexy. Przywitał się i zapytał czy mnie nie obudził. Wtedy odpowiedziałam, że nie, a on powiedział, że w takim razie wybierzemy się na poranny spacer. Kiedy spotkaliśmy się w parku Alexy podarował mi piękną bransoletkę z moim imieniem jako prezent na urodziny, - spojrzałam na moją rękę, nadal miałam ją na na sobie - a później poszliśmy w stronę małego lasku. Kiedy natknęliśmy na jeziorko postanowiliśmy zjeść tam śniadanie, które Alexy przyniósł ze sobą. Spędziliśmy tam cały ranek. Było naprawdę wspaniale...
    Leżałam na łóżku już jakieś piętnaście minut, nic nie robiąc. Strasznie mi się nudziło, ale pewnie o tak wczesnej porze nikt mnie na razie nie nie odwiedzi. Nagle do sali wszedł mężczyzna w białym kitlu. Był lekarzem, który się mną opiekował.
    - Panno Thomas, wyniki wskazują na to, że może pani wyjść już dzisiaj, lecz powinna pani zostać jeszcze kilka godzin gdyby jednak pani zdrowie się pogorszyło - oznajmił mężczyzna
    - Dobrze, rozumiem - odpowiedziałam, a lekarz pokiwał z uśmiechem głową i wyszedł.
    A teraz kolejne leżenie na łóżku i przebywanie całkiem sama. W szpitalu nie jestem (jak dowiedziałam się od lekarza) nawet dzień, a całą dzisiejszą noc byłam w śpiączce, a już mi się strasznie nudzi. Ja chcę już stąd wyjść! W pewnym momencie ktoś wszedł do sali. Modliłam się by to nie był żaden z moich przyjaciół ani nikt z rodziny, bo nie miałam ochoty ich oglądać. Niestety do mojej sali weszła moja ciocia Aghata, a za nią jakiś chłopak o brązowych włosach i czarnych oczach zupełnie tak jak ja, był dość wysoki, a pod okiem miał fioletową śliwę. O nie, to pewnie mój brat. Kompletnie nie wiem co mówić i jak się zachowywać. Byłam cała zestresowana i dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że moje siostry przyszły z ciocią i z jak mniemam z Dylanem. Laura podbiegła do mojego łóżka szpitalnego, a potem na nie wskoczyła i przytuliła mnie mocno. Uśmiechnęłam się do siebie. Connie stała z założonymi rękoma i niezbyt zadowoloną miną. Pewnie wcale nie chciała przychodzić do mnie w odwiedziny... Przecież co z tego, że prawie zamarzłam. Jedna siostra w tę czy we wte, co za różnica, prawda? Mała zołza, pomyślałam i ''ściągnęłam'' Laurę z siebie. 
    - Cześć Amelia. Jak się czujesz? - zapytała z troską ciocia siadając na moim tymczasowym łóżku
    - Już lepiej. Lekarz powiedział, że jeszcze dzisiaj będę mogła się stąd wydostać - powiedziałam
    - To dobrze. Tak jak mówiłam dzisiaj bardzo wcześnie rano przyjechał twój brat - oznajmiła ciocia Aghata - Amelia to Dylan, Dylan to Amelia - przedstawiła nas 
    - Miło mi cię poznać - powiedział, jak na moje oko, ze sztucznym uśmiechem
    - Tak, mi ciebie też - odwzajemniłam sztuczny uśmiech. Zapanowała niezręczna cisza. 
    Ciocia i moje rodzeństwo siedzieli u mnie jakieś dwie godziny, a później ciocia zapytała się lekarza czy mogą mnie już zabrać do domu, zgodził się. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i razem z moją rodziną udałam się do samochodu. Ciocia usiadła za kierownicą, a pojazd ruszył w stronę domu.


__________________________________________________________________________________
Hejka! Rozdział jakiś taki krótki, ale nie miałam weny i bardzo żałuję, że nie udało mi się więcej napisać. Jak już wspominałam w poprzednim poście moi rodzice wrócili 26, ale musieliśmy jeszcze na jeden dzień zostać u babci, a 28 pojechaliśmy całą rodziną na zakupy, a po nich miałam strasznego lenia, dlatego rozdział dopiero dzisiaj. Oj, nie chcę mi się iść do szkoły...! Chociaż chyba jak wszystkim. Pozdrawiam!

                                                                                                                     Julka

                                                                                                                         

4 komentarze:

  1. Podoba mi się twoje opowiadanie , jest bardzo ciekawe ;-) Czekam na więcej ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mi się podoba. Sama też piszę, więc wiem, że weny czasem nie ma. Ciekawy braciszek. Pierwsze spotkanie a on ze śliwą pod okiem. Ja też jeszcze się za szkołą nie stęskniłam. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, ciekawe kto mu tą śliwę zafundował? Czekam z niecierpliwością na następny roździał.
    Ps. Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń