piątek, 25 października 2013

Rozdział 10

    Przez całą drogę ze szpitala patrzyłam się w szybę samochodu. Rozmyślałam nad tym, jak będę dogadywała się z moim ''nowym'' bratem. W końcu nie znam jego i tego jak się zachowuje, ale patrząc na jego śliwę pod okiem można wywnioskować, że wdał się już w jakąś bójkę. Nie znałam jego przeszłości, z resztą tak jak ciocia. Może widziała go jak miał dwa, trzy lata, ale nie widziała jak dorastał, kiedy miał kilkanaście lat. Strasznie mnie ciekawi co wtedy robił, jak żył? Wstyd mi tak o to po prostu zapytać, bo może i jest moim bratem, ale nic o nim nie wiem i to będzie głupie tak o to pytać. Jak będzie chciał to powie coś o sobie. Kiedyś to na pewno nastąpi, a teraz do niczego go nie zmuszam. Nie odzywałam się, tak jak wszyscy, bo chyba nikt nie miał nic do powiedzenia. Znaczy, to mi się tak wydawało, ale mniejsza o to.
    Po jakiś piętnastu minutach dotarliśmy do domu. Wybiegłam z samochodu i pędem wleciałam do przedpokoju, a później do salonu. Jak ja tęskniłam za tym domem! Wiem, że nie było mnie tu zaledwie kilka dni, ale co ja poradzę na to, że jestem z nim tak zżyta? Mieszkam tu dwa lata i już zdążyłam pokochać ten dom, jakbym mieszkała tu wieki... No może nie wieki, bo aż taka stara nie jestem.
    Zaraz za mną do domu wpadły moje młodsze siostry, a dalej za nimi reszta ''rodziny''. Natychmiast popędziłam do swojego kochanego, pięknego, wspaniałego i przytulnego pokoiku. Naprawdę ogromnie za nim tęskniłam... Biały ściany pokoju szpitalnego nie za bardzo mi się udzielały. Było tam zdecydowanie za jasno i za pusto jak dla mnie. Lubiłam mój pokój, a najbardziej fioletowy kolor jego ścian, podobają mi się ciemne kolory, ale jasnymi też nie pogardzę. Od razu walnęłam się na łóżko i rokoszowałam się wygodą mojej miękkiej pościeli. Mój spokój zakłócił ktoś, kto pukał właśnie do mojej świątyni. Na ten gest odpowiedziałam cichym ,,Proszę''. Tym ktosiem okazał się być mój ''nowy'' brat Dylan. Popatrzyłam na niego wyczekującym wzrokiem, a on usiadł na moim łóżku.
    - Słuchaj Amelia... Ja chciałbym, abyśmy się chociaż spróbowali zaprzyjaźnić, Bardzo mi zależy na tym, żeby mieć tobą dobre kontakty. Więc co ty na to, żebyśmy zaczęli to od nowa? - spojrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi
    - Wiesz też chciałabym mieć z dobą dobre kontakty, więc zgadzam się. Zacznijmy tę znajomość od nowa. Jestem Amelia - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę w jego strone
    - Dylan - odwzajemnił uśmiech oraz uścisnął moją dłoń
    - Zastanawiałam się czy masz zamiar chodzić do szkoły, a jeśli tak to czy idziesz do mojej - powiedziałam, kiedy Dylan miał zamiar wyjść z moje azylu.
    - Tak mam zamiar zapisaće się do tego liceum Słodki Amoris, dobrze zapamiętałem? Jeśli tak, to ta nazwa jest naprawdę do kitu, ale Aghata mówi, że to prestiżowa szkoła - oznajmił
    - Ach tak, Słodki Amoris, wiem dziwna nazwa - zaśmiałam się cicho, a mój brat wyszedł z pokoju, do którego zaraz po chwili weszła ciocia
    - Amelka... - nienawidzę kiedy tak do mnie mówi - Chciałam cię przeprosić... Miałaś rację, powinnam ci wcześniej powiedzieć, że masz brata, a uwierz mi lub nie, że nie umiałam. Wiele razy zbierałam się, żeby ci to powiedzieć. Przepraszam - przeprosiła mnie z lekkim niepokojem w głosie
    - Spokojnie ciociu, wybaczam ci. Dylan prze chwilą u mnie był i wyjaśniliśmy sobie to i owo. Zresztą rodzice powinni powiedzieć mi już dawno, że mam brata. To nie do końca twoja wina, ciociu - uśmiechnęłam się
    - A więc wybaczasz mi? - zapytała
    - Ależ oczywiście ciociu! - przytuliłam ją - Ja cię też bardzo przepraszam, nie powinnam tak reagować
    - Oby dwie zawiniłyśmy... Tak przy okazji to pewnie wiesz już od swojego starszego brata, że on również będzie chodził to tego samego liceum co ty, mam więc nadzieję, że jutro pomożesz mu w zapisach i oprowadzisz go po szkole. Zgoda? - podniosła jedną brew
    - Tak jest kapitanie - rzekłam i zasalutowałam
    Kiedy Aghata wyszła z pokoju kompletnie nie wiedziałam co by tu porobić. Moją pierwszą myślą było zadzwonienie do Rozalii albo do Violetty. W końcu postanowiłam zadzwonić do Rozy, gdyż zastanawiało mnie to, czemu do mnie nie przyszła, kiedy byłam w szpitalu. W sumie to Violka też u mnie nie była, ale tą sprawę załatwię później. Wybrałam numer, który już bardzo dobrze znałam na pamięć i oczekiwałam na odebranie telefonu przez moją przyjaciółkę. Pierwszy sygnał, drugi... I nic się nie dzieję. Postanowiłam zadzwonić jeszcze raz do niej i już drugi raz oczekiwałam na odebranie. Tym razem na szczęście odebrała.
    - Halo?
    - Rozalia! Co się stało, czemu nie odbierasz?
     - Przepraszam, ale nie zdążyłam podbiec do telefonu, kiedy dzwonił, a ty też przecież mogłaś trochę poczekać aż odbiorę - powiedziała z wyrzutem, ale na twarzy na pewno miała ten swój szatański uśmiech, za dobrze ją znam
    - No dobrze już! Mniejsza o to... No to, co tam się działo w liceum, kiedy mnie nie było? - zapytałam z wyczówalną ciekawością w głosie
    - Ach tak! Przepraszam, że nie przyszłam do ciebie do szpitala, ale sama o tym nie wiedziałam. Chłopaki nie chcieli mi nic powiedzieć, a kiedy ja i Violetta pytałyśmy o ciebie oni odpowiadali, że jesteś chora i leżysz w łóżku. Byłam też u ciebie w domu lecz twoja ciocia ciągle powtarzała, że źle się czujesz i nie chcesz nikogo widzieć. Zachowywała się jak nie ona, nie była taka optymistyczna i szalona jak kiedyś i wtedy zrozumiałam, że coś musiało się stać. Dopiero wczoraj późnym wieczorem dowiedziałam się od chłopców, że jesteś w szpitalu. Nakrzyczałam na nich jak wariatka, a oni próbowali się dzielnie wytłumaczyć i mówili, że razem z Violką wpadłybyśmy w depresję. Jak się później dowiedziałam twoja ciocia Aghata ich tylka kryła... Ja już się bałam, że mnie nie lubi... -  nadawała jak jakaś głupia i już miała zamiar gadać dalej, ale jej przerwałam
    - No dobrze, już dobrze, wybaczm ci i Violetcie - uśmiechnęłam się do telefonu
    - Wiedziałam, że zrozumiesz! To do jutra! Papatki! - po jej ostatnim słowie roześmiałam się głośno chociaż bardzo często używała tego tekstu
    - No cześć - rozłączyłam się kiedy w końcu powtrzymałam śmiech, ale zaraz po tym ogarnęła mnie niekontrolowana fala śmiechu
    Tak gdzieś po pięciu minutach śmiania do mojego pokoju wpadł mój brat z... Z wałkiem do ciasta, z koszem pełnym ubrań i garnkiem na głowie?! Na jego widok roześmiałam się jeszcze bardzie, a z moich oczu poleciało kilka łez śmiechu.
    - Co?! Gdzie?! Jak?! Gwałcą cię?! - jego tekst mnie powalił
    - Myślisz, że jeśli by mnie gwałcili, to bym się śmiała?! A tak w ogóle to jak chciałeś powalić tych moich ''gwałcicieli"? Rzucając w nich brudnymi ubraniami i waląc ich wałkiem po głowie?! - ponownie się zaśmiałam
    - Jam jest Sir Dylan Żołnierz Wielki - oznajmił dumnie przyjmując poze bohatera
    - Dylan idioto! Jak już coś to lepiej byłoby jakbyś powiedział rycerz albo giermek, a nie żołnież. Chociaż jak dla mnie bardzie pasowałoby ci  Dylan Głupek I, tak... Sir Dylan Głupek I - uśmiechnęłam się
    - Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne - odrzekł z poirytowaniem
    - Wiesz co? Małpa jesteś, małpa, małpa, małpa, mał... - nie pozwolił mi dokończyć...
    - Odszczekaj to ćpunie jeden - ... i zaczął mnie gonić po całym dom
    Przebiegliśmy cały mój pokój po czym wybiegliśmy na korytarz. Zbiegając ze schodów mało co nie wywinęłam orła i się nie zabiłam. Mój brat oczywiście musiał się z tego chichrać, a ja posłałam mu tylko groźne i wredne spojrzenie, na co ten zaczął mnie gonić na nowo. Pisnęłam głośno cieniutkim głosem i biegiem wparowałam do kuchni gdzie ciocia, ubrana w fartuch z napisem ''Najlepsza Kucharka Świata'', coś gotowała. Podbiegłam do niej starając się nią obronić przed Dylanem... Musiało to wyglądać przekomicznie, ale nie przejmowaliśmy się tym śmiejąc się w niebogłosy. Po pewnym czasie ciocia też do nas dołączyła, chociaż niedługo po tym kazała nam się uspokoić. Wspomniała też o tym, że bardzo się cieszy, że się dobrze dogadujemy, ale powinnliśmy nie gonić się po domu. Ja podczas tego jej gadania zrobiłam sobie pyszne kakao, przytakując od czasu do czasu. Gdy ciocia i mój brat wyszli oparłan się o blat kuchenny i sącząc moje kakaoko pomyślałam sobie, że jednak jestem w stanie się zaprzyjaźnić się z Dylanem. Moje myślenia nad rzeczywistością, która zdawała się być w tym momęcie bardziej kolorowa niż zwylke przerwała ciocia wchodzą szybko do kuchni.
    - Upss... Zapomniałam o potrawie - powiedziała niewinnie
    Śmiejąc się cicho nad jej głupot, wróciłam do pokoju i z uśmiechem walnęłam się na łóżko. Jutro poniedziałek... Czuję, że to będzie wspaniały tydzień...

__________________________________________________________________________________
Hejka! Tak jak już wspominałam w poprzedniej notce ten rozdział wyszedł taki lichy, ale za to dłuższy niż moje poprzednie rozdziały. Cóż... Co tu więcej pisać? Miłej lektury!
Wybaczcie, zazwyczaj jestem bardziej twórcza jeśli chodzi o notki po rozdziałami ale jest już 1 w nocy, więc życzę dobranoc!
                                             
                                                                                                                                   Julka

3 komentarze:

  1. Świetnie opowiadanie ,kocham je <3 ....z całego serca :) ...czekam na next ,mam nadzieję ,ze pojawi się niedługo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny ? już nie mogę się doczekać ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie następny rozdział? Wciągnęłam się w twoje opowiadanie i prawie codziennie sprawdzam czy doszedł nowy rozdział.
    Już sobie wyobrażam jak w następnym rozdziale Amelia maskuje Dylanowi śliwę pod okiem, i jeszcze jak idą razem do szkoły i przykuwają uwagę wszystkich uczniów^^

    OdpowiedzUsuń